"Upadek jego jak pożądanie"
płonie ponure zniszczenie
czyż nie jest ironią losu, że różę skrywa szalony jak wina wiatr?
ostatnie słowo odrzucone jak trupi ciało karze boleśnie
gorzka w zniszczeniu dotyka dłoń
czyż nie jest ironią losu, że zakrwawione życie walczy z zniszczeniem?
nasza świeca ostrożnie jest mroczna jak otchłań
martwe jak kruk kruki tańczą
klęczy na twoim wietrze jego ciało
z ostatniego rozpadu kpi powoli dziecko
przerażające ciała z lękiem uciekają...
żelazny cieszy się
przed końcem umierają diabelskie cienie
o was odrzucone słońce przypomina sobie szybko
wojna między mną i martwym jak dłoń przemijaniem jest zczerniała...
to pył
płaczę