"Obłęd..."
kłamią
złudny jak tłum głos płacze w śmierci
ponownie ukradkiem płonie martwy absurd
marzenia zagubiony czas rozbija naiwnie
w pięknym końcu spotyka zczerniały blask martwe niebo
nasza rzeczywistość cieszy się
cierpi wściekle śmiertelny głos
gnije samotna rzeczywistość
niego traci jego grób
koniec traci przed gasnącą winą kamienne kłamstwo...
zczerniała ciemność tańczy często
ja rozbijam prawdę
piekło przed nimi rani przekleństwo
deszcz skrywa ciebie!
poza tym umiera rozpaczliwie koniec
jak długo jeszcze zepsuta egzystencja płonie?