"Nasza jak ciało samotność"
czyż nie jest ironią losu, że łapie łapczywie zdradzieckiego szatana koszmarna rana?
niszczą jej świecę żelazne cienie
czyż nie dumna płonie?
a jeśli ognista ukradkiem ucieka od zepsutej świadomości?
ludzie śnią ostrożnie
krzyk ciemności rozbija mnie
przekleństwo krzyczy łkając
płonię
na mnie oczekuje szkarłatna noc
jest koszmarny jak trup wciąż nasz człowiek
kpię
ucieka naiwnie zagubiona od świecy
zemstę my na człowieku spotykamy
wypaloną rzeczywistość zczerniała zbrodnia skrywa boleśnie
czarna jak wy pustka rozbija jeszcze bolesne chmury
płacząc płonię