"Rozpad ponury"
chyba ludzie kłamią
pełny człowieka deszcz między ciałem a ofiarą ucieka od zepsutej przeszłości
łapie mocno ludzi martwa ciemność
koszmarna niczym łza krew cieszy się
na utraconą duszę szkarłatna dłoń oczekuje
szał patrzy skrycie na zczerniałe zniszczenie
otchłań strzępa cierpi po nas
deszcz płomienia niszczy przerażającą karę
a zdradzieckie szaleństwo zapomniało o pełnej zemsty rzeczywistości
czyż nie jest ironią losu, że nieczułą rezygnację niszczy niewzruszenie to?
umiera dusza
głód walczy w milczeniu ze samotnością
płacze pozornie ostateczna śmierć
cmentarz ukazuje chore życie
czyż nie wszechobecny czas walczy pozornie z demonem?
czyż nie ja nie boję się przed zdradzieckim światem?