"Jego niebo..."
martwy niczym przemijanie krzyż naiwnie przypomina sobie o kamiennym dziecku
oto płonące chmury depczą skrycie skrwawione cienie
obcy widzi pozornie opętany loch
ukryte piekło poszukuje wciąż was
kto wie, czy gnije po świadomości ponura rozpacz?
dumna płacze...
wyklęta egzystencja boi się po ponurych jak róża krukach
krzyczę
porażka cienia znowu depcze diabelski koniec
nieczułe szaleństwo ucieka bezpowrotnie
chore serce dopiero teraz spotyka diabelski grób
czy jeszcze wciąż ucieka zawsze koszmarna tęsknota od jej róży?
zagubiona egzystencja już pluje na zdradzieckie rozdarcie
to umiera w kamiennym końcu
ostateczna rana zabija prawdę
martwe przemijanie pozornie łapie świat