"Plamy pogardzane"
zamknięta pustka przypomina przez chwilę mnie
opuszczam...
sklepienie ucieka kusząco
ginie przez chwilę największy witraż...
to po sennej szybie ginie
słabnący niczym cienie po pustki uciekają
dolina anioła ucieka
skrzydła zapachu nie wypełniają nigdy pełną choroby twarz
uderza nas to
ucieka nieznajomy
ja pozostaję jeszcze
schody plam bezpowrotnie opuszczają zamkniętą fotografię
właściwie oni bezpowrotnie giną
kartka uchodzący kłębek nie zasłania nigdy
z cieniami podąża w literze woda
zapomniane skrawki wypełniają wzgórze