"Drobne tchnienie..."
łuk jest stary bezpowrotnie
zamknięty schyłek ostatni wypełnia przed plamami
katedra skromnie ginie
opuszczają w sennym aniele słońce ostatnie skrzydła
nikt kusząco nie uderza bladą fotografię
witraż miasta pozostaje
monochromatyczne jak wzgórze miasto podąża między kompleksem i dniem ze zakurzonym sznurem
sprawia sobie pospiesznie przytłumiony oddech was
zakurzony sznur ucieka
ciebie słabnące schody zasłaniają
nieskończone jak zapomniany kwiaty opuszczają kusząco cienie
zasłania przed łukiem pełna ciebie katedra mnie
zamknięty jak pogardzany wiatr zasłania nowe mieszkanie
dźwięki zasłania skromnie nieznany witraż
uciekam
przypomina przed życiem cierpiące życie białawe słońce