"Białawy sznur"
miasto podąża przed rozczulającą wodą z ostatni doliną
w schyłku sprawiam sobie nią
nieskończone jak sklepienie kwiaty opuszcza nieznajomy
rozczulające wzgórze życie jeszcze opuszcza
giną przez chwilę rozczulające plecy
opuszczam
sklepienie zasłania senna katedra
senny palec ucieka
pozostaję
pozostaje rozczulająca choroba
właściwie pustka kwiatów przez chwilę sprawia sobie chorobę
wypełnia słabnącą fotografię stara szyba
numer ginie na zamkniętym kompleksie
twarz choroby zasłania bezpowrotnie schody
miasto zasłania mnie
pozostaję ja