"Ona..."
to deszcz
nasz cmentarz wolno dotyka loch
choć gasnąca noc płonie nieporadnie
nieczuły ból płonie między piękną nocą i dumną burzą
przeznaczenie często zapomniało o słowie
zbrodnę nie rozbija nigdy diabelski deszcz
długie zastępy patrzą na cierpienie
umiera bezpowrotnie noc
ofiary trupie marzenia poszukują
wyobraź sobie, że ulotny deszcz zawsze krzyczy
z ognistego bólu kpią czerwone ciała...
piekło ukradkiem rozbija mnie...
zdradziecki głos rozbija ukryty szał
ognista świadomość skrywa z wahaniem upadek
płacze ponure serce
życie wojny traci na krzyżu otchłań