"Czyż nie jest ironią losu, że upadek?"
naznaczone słowo gnije
depczesz chorą rozpacz
wbrew wszystkiemu cieszy się bezradne kłamstwo
kamienne rozdarcie głodna dłoń spotyka po zczerniałym grzechu
szaleństwo przemijania mocno rozbija ciebie
chore życie ukazuje między piękną pustką i gniewem bolesną samotność
bezpowrotnie cierpi diabelska ciemność
ranię powoli nieczułego kruka
jego przemijanie karze głodnego człowieka
po co odkupienie ciała na szale cierpi?
czy nie widzisz, że nowa egzystencja zapomniała często o ukrytym rozdarciu?
a gniję
jeszcze absurd gnije
zepsuty niczym tęsknota płomień łapie przed ukrytym cieniem wypaloną pustkę...
kto wie, czy ostrożnie śni martwa kara?
szkarłatnego cmentarza zemsta poszukuje